Program
lojalnościowy
4,9/5 Nasza ocena
na Opineo
Punkty odbioru rowerów
Dostawa gratis w 24h
Zostawić plecak w domu – to od dłuższego czasu był mój cel na codzienne dojazdy do pracy. Brzmi banalnie? Być może, ale każdy, kto regularnie podróżuje rowerem, wie, o czym mówię. Pora wreszcie pożegnać się z mokrą plamą na plecach po dotarciu do biura. Koniec z zatrzymywaniem się podczas drogi i naciąganiem pokrowca, gdy tylko niebo zacznie się chmurzyć. Takie były moje pierwszy myśli po otrzymaniu możliwości sprawdzenia sakw od cenionego niemieckiego producenta Ortlieb.
Wybrałem sakwy Ortlieb w klasycznym kolorze.
Jak przebiegał test?
Czas trwania testu: 3 tygodnie.
Intensywność testu: codzienna jazda.
Przebieg: 450 km.
Pora roku i warunki: deszczowy przełom lata i jesieni.
Sprzęt: Kalkhoff Image Lite.
Typ roweru: miejski
Zanim jeszcze założyłem sakwy na rower, poświęciłem chwilę, by się im przyjrzeć. Nie pochodzą od zwykłego producenta, jakich wielu, lecz od marki o kultowym statusie wśród kolarzy wyprawowych. Ortlieb słynie z trwałości, wodoodporności i najwyżej jakości, którą zapewnia produkcja w Niemczech. W skrócie: ma być premium, a także robić wrażenie już od pierwszego kontaktu. Na testy otrzymałem klasyczny zestaw sakw z serii Back Roller Classic o pojemności 40L. Co znalazłem w zestawie?
Jak już wspomniałem, Ortlieb Back Roller Classic to ikoniczne sakwy rowerowe, który wyznaczają standardy w branży. Już na pierwszy rzut oka zwracają uwagę minimalistycznym wyglądem. Klasyczna czerwień lekko się błyszczy (jak każdy prawdziwie wodoszczelny materiał), dzięki czemu torby nie tylko doskonale wyglądają, ale są również lepiej widoczne dla innych rowerzystów i kierowców. W przypadku przedmiotów użytkowych design ma drugorzędne znaczenie, ale doceniam, że mam do czynienia z czymś, co jest nie tylko funkcjonalne, lecz także ładne.
Montaż przebiegł bez problemu, wszystko pasuje jak należy.
Materiał robi wrażenie od pierwszego dotyku. Przód i tył wykonano z grubej, mięsistej plandeki – poliesteru powlekanego PVC – który w dłoniach przypomina wojskowy sprzęt taktyczny. Jest sztywny, masywny oraz wyczuwalnie wytrzymalszy niż cokolwiek, co można znaleźć w sakwach z niższych półek cenowych. Co prawda, udało mi się warstwę zewnętrzną zarysować o nierówną ścianę piwnicy podczas wyciągania roweru, ale w żadne sposób nie naruszyło to struktury sakwy.
Po bokach zastosowano bardziej elastyczne tworzywo sztuczne – cordurę, czyli materiał znany z ekstremalnej odporności na ścieranie. Wszystkie łączenia są zgrzewane, co gwarantuje pełną wodoszczelność. Klamry oraz haki wykonano z twardego, matowego materiału, który sprawia wrażenie solidnego. Nie trzeszczy, nie ugina się pod naciskiem. Po prostu czuć, że to sprzęt zaprojektowany na lata ciężkiej pracy, a nie na jeden sezon.
Przejdźmy do konkretów, czyli systemu montażowego, z którego korzystałem właściwie codziennie.
System QL2.1 to po prostu bajka. Działa to tak:
Nieskomplikowany, ale skuteczny system montażowy QL2.1
Nie mam czasu ani ochoty siłować się rano z jakimiś elastycznymi paskami, haczykami czy gumkami, które pękają na mrozie. W systemie QL2.1 cały proces zakładania lub zdejmowania jednej sakwy zajmuje dosłownie trzy sekundy. To wygoda, od której błyskawicznie się przyzwyczaiłem. A jak ze stabilnością? Idealnie. Jeździłem po kocich łbach, szutrach, zaliczałem wysokie krawężniki. Sakwy Ortlieb siedzą jak przyklejone. Zero bujania.
Do dyspozycji mamy dwa worki po 20 litrów, co daje łącznie 40 litrów pojemności. W warunkach miejskich to aż nadto. Konstrukcja wewnętrzna jest bardzo prosta – producent przygotował jedną komorę. Dla niektórych to wada, dla mnie ogromna zaleta. Możemy tam spakować rzeczy o naprawdę dużych i nieforemnych gabarytach. Pudełko z butami? Proszę bardzo. Duża paczka odebrana po drodze? Nie ma problemu.
Wszystko to mieściło się w jednej sakwie, zostawiając drugą całkowicie wolną na zakupy w drodze powrotnej. A te bywały spore.
W podwójnych sakwach Ortlieb można zmieścić naprawdę sporo.
A co z organizacją drobiazgów? Wewnątrz jest minimalistycznie. Znajdziemy tam przyszyty do pleców organizer. Składa się on z jednej małej siatkowej kieszeni zapinanej na zamek (idealna na portfel, klucze, telefon – nic z niej nie wypadnie) oraz drugiej, płaskiej przegrody tuż za nią. Ta przegroda nie jest usztywniona, ale okazała się idealnym miejscem na wsunięcie laptopa w pokrowcu. Dzięki temu komputer był odseparowany od reszty bagażu i trzymał się blisko pleców sakwy, co poprawiało stabilność.
Mój codzienny zestaw to:
Rolowane zamknięcie to klasyka, którą kojarzyłem już z worków żeglarskich. Wystarczy zrolować górną krawędź minimum trzy razy i spiąć klamrami (albo do boków sakwy, albo ze sobą na górze). To rozwiązanie ma dwie genialne zalety:
Jedyny minus takiej formy zamknięcia to dostęp do zawartości. To nie jest torba, z której wyciągniesz coś w sekundę na światłach. Trzeba się zatrzymać, odpiąć klamry, rozwinąć... Ale coś za coś. W zamian dostajemy absolutną pewność, że nic nam nie zamoknie.
Przez te trzy tygodnie zaliczyłem mgliste poranki, mżawki i kilka solidnych ulew, w tym jedno oberwanie chmury, które w ciągu 10 minut zamieniło ulice w potoki. Przejeżdżałem przez głębokie kałuże, a woda spod kół przejeżdżających obok samochodów mnie nie oszczędzała.
Sakwy nie przeszkadzają w używaniu błotników.Efekt? Po dotarciu do biura, czy z powrotem do domu i rozwinięciu sakw, cała zawartość była sucha jak pieprz. Laptop, papierowe notatki, ubrania – wszystko nietknięte. To komfort, którego nie da się przecenić. Sakwy spełniają normę IP64, co oznacza pełną pyłoszczelność i ochronę przed bryzgami wody z każdego kierunku. "Rolowane zamknięcie" w praktyce chroni nawet przed krótkotrwałym zanurzeniem.
Dodatkowy bonus: czyszczenie. Gruby, “gumowany” materiał nie chłonie brudu. Całe błoto, piach i inne zanieczyszczenia, które zebrałem po drodze, wystarczyło spłukać prysznicem w domu lub przetrzeć mokrą szmatką. Sakwy po minucie znów wyglądały jak nowe. Spróbujcie zrobić to samo z plecakiem...
Ważna rzecz w kontekście jesiennych dojazdów – widoczność. Wersja Classic wyposażona jest w dwa duże, charakterystyczne odblaski 3M Scotchlite po bokach każdej sakwy, które w oświetlone przez światła samochodu odbijają światło dość mocno. Na tyle mocno, że jadąc po zmroku, czułem się bezpieczniej, co w ruchu miejskim jest dość istotne.
Gruby, elastyczny materiał zapewnia pełną wodoodporność.A co po zejściu z roweru? Do każdej sakwy dołączony jest prosty pasek na ramię. Montujemy go do specjalnych oczek przy klamrach. Jest wystarczająco wygodny, by przenieść sakwę z parkingu do biura. Do noszenia w ręku służy ta sama rączka, którą zwalniamy system QL2.1. Jest ergonomiczna i wygodna. Natomiast listwa montażowa może trochę wbijać się w biodro podczas noszenia na ramieniu, ale nie jest to nic, co by mocno dyskwalifikowało. To jednak przede wszystkim sakwa rowerowa, a nie torba miejska. Pojedyncza sakwa bez problemu sprawdzała się jako worek na zakupy noszony na ramieniu.
Pora na ogólne podsumowanie wrażeń z użytkowania. Trzy tygodnie i 450 kilometrów w różnych warunkach pogodowych dały mi jasny obraz tego, z czym mamy do czynienia.
Zalety:
Wady:
Ortlieb Back Roller Classic to narzędzie. Niezawodne, pancerne i warte każdej złotówki. Jeśli szukasz wytrzymałych i wodoodpornych sakw na lata, które sprawdzą się zarówno w drodze do biura, jak i na kilkudniowych bikepackingowych wyprawach, to jest to wybór, którego nie pożałujesz.
Ocena: 9/10
Kto testował?
Pływak, mors i triathlonista amator. Na co dzień poruszam się po mieście rowerem, traktując go jako podstawowy środek transportu, niezależnie od pogody. W sprzęcie cenię przede wszystkim niezawodność oraz rozwiązania, które realnie ułatwiają życie.
Imię: Michał
Typ kolarstwa: miejski commuting/MTB
Poziom zaawansowania: średniozaawansowany
Częstotliwość jazdy: kilka razy w tygodniu