Program
lojalnościowy

4,9/5 Nasza ocena
na Opineo

Punkty odbioru rowerów

Dostawa gratis w 24h

Dojazd do pracy bez stresu. Test środków transportu w mieście

Data aktualizacji: 23-11-2020

Sprawdziliśmy, czym najłatwiej poruszać się po mieście. Test przeprowadziliśmy w Bydgoszczy, a do rywalizacji stanęło siedem środków transportu. Który okazał się najlepszy? Jakie zalety i wady ma każdy z nich?

Polskie miasta – nie tylko te największe – są mocno zakorkowane. Dojazdy z domu do szkoły czy pracy zajmują coraz więcej czasu. Z rankingu miast przyjaznych kierowcom wynika, że samochodem przez centrum Krakowa wleczemy się ze średnią prędkością 24 km/h. Nawet w najlepszych miastach z tego zestawienia jedzie się niewiele szybciej.

Według Głównego Urzędu Statystycznego w Polsce zarejestrowanych jest niemal 30 milionów pojazdów (dane za 2018 rok). Dla porównania, dziesięć lat wcześniej było ich o 7,5 miliona mniej. W liczbie aut przodujemy w Europie, a – sądząc po tendencji zwyżkowej – wkrótce będzie jeszcze lepiej. Albo gorzej, w zależności od perspektywy. Im więcej samochodów na ulicach, tym dłuższe korki.

Taksówka to bardzo komfortowy środek transportu. Wybiera ją wiele osób, szczególnie w sytuacjach awaryjnych.  

Mieszkańcy miast na dojazdy do pracy – poza własnymi czterema kółkami – mogą wybrać rower, komunikację miejską i taksówkę. W niektórych miejscowościach mają też do dyspozycji publiczne rowery, skutery i hulajnogi. Sprawdziliśmy, który z tych środków lokomocji jest najlepszy. Pod uwagę wzięliśmy czas przejazdu, koszt, wygodę i bezpieczeństwo, czas oczekiwania na środek transportu, czas dojścia ze środka transportu do celu, liczbę przesiadek, dostępność miejsc postojowych w pobliżu celu i możliwość decydowania o trasie przejazdu.          

Komunikacja miejska, taksówka a może przejazd własnym samochodem? Jaki środek transportu sprawdził się najlepiej w mieście 

Test przeprowadzamy w Bydgoszczy. Punktem startowym jest Dworzec Główny PKP. Położony jest on nieco z boku ścisłego centrum. Celem - jeden z biurowców przy Rondzie Fordońskim. W godzinach szczytu droga z punktu A do punktu B to komunikacyjna rzeźnia. Zakorkowane mogą być ulice Dworcowa, Królowej Jadwigi, Marszałka Focha i Jagiellońska, czyli praktycznie cała 4-kilometrowa trasa.


Jest godzina 8:00, 12 stopni Celsjusza, lekki wiaterek z południa. Drogi, jak na tę porę, są wyjątkowo puste. W teście biorą udział:

  • Iza (taksówka),
  • Artur (rower publiczny),
  • Marcin (rower własny),
  • Michał (samochód),
  • Piotr (skuter na minuty),
  • Patrycja (autobus MZK),
  • Lidia (hulajnoga publiczna).

Prawie każdy musi się zmierzyć z jakimiś problemami.

- Mocowanie z rowerem publicznym zajęło mi dobrych kilka minut – mówi Artur. – Udało mi się dopiero za trzecim podejściem. Wypożyczenie roweru to loteria. Gdy idziesz pod stację, sprawdzasz automatycznie rozkład autobusów.

Piotr musi znaleźć wolny skuter. Okazuje się, że najbliższy jest w odległości 1 kilometra. Dojście do niego zajmuje kilkanaście minut.

Skuter nie tylko pozwala szybko przejechać przez miasto, ale także rozkoszować się widokami. W tle Opera Nova w Bydgoszczy.  

Iza jedzie taksówką, przejazd jest bezproblemowy. – Taksówkarze dobrze znają obecną sytuację na drogach w mieście, znają skróty i wiedzą, kiedy warto z nich korzystać - mówi. - Oczywiście zawsze jest ryzyko, że trafimy na niemiłego kierowcę, słuchającego irytującej nas muzyki, ale to wciąż bardziej komfortowe niż jazda komunikacją miejską czy szukanie dostępnych rowerów czy hulajnóg. Taksówkarz, z którym ja jechałam był sympatyczny, a auto zadbane. Nie było także problemu z płatnością.

Marcin wybrał rower. Wychodzi z budynku dworca, przechodzi na drugą stronę ulicy i jedzie ścieżką. – Problem w tym, że z traktu korzystają piesi i rowerzyści. Nie ma wyrysowanej linii, więc o kolizję nietrudno. Maluchy biegające po ścieżce i pieski ją przecinające to codzienność. Kiedy tylko mogłem zjechałem na ścieżkę, która biegnie nad Brdą - opowiada. - Wzdłuż rzeki dojechałem niemal do celu. Ominąłem korki, a jedynym kłopotem były schody, które musiałem pokonać w połowie trasy. Sam przejazd dał mi energię na cały dzień!  

W teście bezkonkurencyjna okazała się taksówka. Drugi – z niewielką stratą – jest rower, dopiero trzeci samochód. Poniżej zestawienie łącznego czasu przejazdu oraz dojścia do pojazdu i do mety.

Nieco inaczej wygląda koszt przejazdu środka transportu. Najtańszy okazał się rower „osobisty” – 0 zł. Na kolejnych miejscach są: rower publiczny – 1 zł, autobus MZK – 3 zł, samochód – 8,50 zł, skuter miejski – 10,35 zł, taksówka – 18 zł i hulajnoga miejska – 18,67 zł.

A jak wyglądałyby koszty, gdybyśmy danym środkiem transportu jeździli do pracy cały miesiąc?


Środki transportu – jakie mają plusy i minusy?

Nie ma idealnego środka transportu, każdy sprawdza się w określonych sytuacjach. Taksówka wydaje się być idealna, jeśli zależy nam na czasie, co zresztą pokazał nasz test. Wystarczy zadzwonić, poczekać chwilę i pojechać pod wskazany adres. Kierujący wiedzą przeważnie, jak ominąć korki i inne utrudnienia. Odpada nam kłopot z parkowaniem, a podczas podróży możemy się po prostu zrelaksować. Taksówka sprawdza się przez cały rok, niezależnie od pogody, a do jazdy nią nie musimy się np. przebierać. Co ważne, bez problemu możemy przewieźć nawet sporych rozmiarów paczkę. Są jednak sytuacje, w których taksówka nie jest najlepszym rozwiązaniem. W godzinach szczytu i tak stoimy w korkach, do tego może nie być wolnych pojazdów. Cena również nie jest atrakcyjna – 792 zł miesięcznie za codzienne pokonywanie stosunkowo krótkiej trasy w obie strony to spora kwota. Taksówka jest także mało ekologiczna – podróżują nią zwykle tylko dwie osoby.  

Rower jest coraz chętniej wybieranym środkiem transportu. Ma sporo zalet, a jedną z największych jest możliwość ominięcia korków, co pokazał nasz test. Co ważne, sprzyja temu coraz większa liczba dedykowanych ścieżek. Nie musimy czekać na pojazd – wsiadamy i jedziemy! Do tego jazda na rowerze nic nie kosztuje (z wyjątkiem serwisu). Pedałowanie ma także bardzo korzystny wpływ na nasze zdrowie, a godzina spokojnej jazdy to 300 spalonych kalorii. Wysiłek sprawia, że nasz mózg budzi się do życia. Obcowanie z przyrodą i brak emisji dwutlenku węgla to kolejne atuty, szczególnie w dzisiejszych czasach. Są też minusy. Nie wszędzie są ścieżki rowerowe i miejsca, gdzie można bezpiecznie zostawić dwa kółka. Jeśli się zmęczymy, musimy wziąć prysznic, a nie zawsze jest taka możliwość. Jazda podczas słabej pogody jest… słaba. Musimy też się do niej przygotować, a więc kupić dedykowany strój. Podczas sezonu grzewczego może nam przeszkadzać smog.

Jazda rowerem daje pozytywny zastrzyk energii na cały dzień! 

Samochód to najczęściej wybierany pojazd do przemieszczania się. Nic w tym dziwnego – ma sporo zalet. Najważniejszą z nich jest pełna wolność – jedziemy gdzie i kiedy chcemy. Włączymy ulubiony podcast albo kawałek, nic nam nie pada na głowę. Tylko wsiąść i jechać. No ale nic za darmo… Utrzymanie własnego samochodu to spory wydatek – trzeba go kupić, ubezpieczyć, zatankować, naprawić… Poza tym jazda nim wiąże się z koniecznością poszukiwania miejsc parkingowych. Nie ominiemy też korków, a emisja dwutlenku węgla obciąża naszą planetę.

Skuter miejski napędzany jest prądem, więc jest pojazdem dość ekologicznym. Do tego można nim łatwo ominąć korki. Można też łatwiej zaparkować niż samochodem. Nie musimy też skutera kupować, więc odpadają koszty związane z serwisowaniem. Latem zwykły dojazd do pracy możemy zamienić w ciekawą wycieczkę. W praktyce skuterów jest za mało, by można z nich komfortowo korzystać. Pojazd musimy też zaparkować w odpowiednim miejscu. Za korzystanie z niego trzeba sporo zapłacić, a przewóz nim czegoś większego niż torby jest niemożliwy. Jazda skuterem wymaga pewnej wprawy. Lepiej też poruszać się na skuterze podczas ładnej pogody – przejażdżka w śniegu jest wątpliwą przyjemnością. O ile w ogóle jest możliwa – część systemów funkcjonuje jedynie podczas cieplejszych miesięcy.  

Komunikacja publiczna to często wybierany sposób przemieszczania się po mieście. Jest dość tani – bilet miesięczny kosztuje w okolicach 100 złotych. I bywa szybki – pojazdy czasami omijają korki, jeżdżąc po buspasach. W trakcie jazdy możesz czytać, oglądać, słuchać, nie musisz się też przejmować brakiem miejsc parkingowych. Nie musisz się specjalnie ubierać, a jazda przez cały rok nie jest kłopotem. Jazda na przykład autobusem ma też wady. Jest dość czasochłonna, szczególnie podczas pokonywania dużych odległości. Pojazd musi się zatrzymać na przystanku, stać w korkach, jeśli takie są po drodze, a czasami nie przyjeżdża z powodu awarii. Bywa też, że w środku jest tłok, a podróż latem w godzinach popołudniowych nieklimatyzowanym autobusem może być przykrym doświadczeniem.

Hulajnoga publiczna to propozycja raczej dla młodszych. Ma swoje mocne atuty. Jedziemy którędy chcemy, omijamy korki, nie musimy się ubierać w kosmiczne kombinezony, jak rowerzyści. Możemy też zatrzymać się, gdzie chcemy, nie musimy kupować hulajnogi na własność. Z hulajnogi może korzystać każdy, aplikacja do obsługi jest bardzo prosta. Minusów jest niemal tyle samo co plusów. Często zdarza się, że do hulajnogi trzeba dojść. Prędkość osiągana przez nią nie jest zawrotna – można jeździć jedynie chodnikami. Łatwo też trafić na rozładowaną hulajnogę. Z tego środka transportu najlepiej korzystać od wiosny do jesieni – podczas złej pogody jazda nie jest zbyt przyjemna. Jednak największą wadą jest cena. W naszym zestawieniu hulajnoga okazałą się najdroższym środkiem transportu.

Ostatnim „pojazdem” w naszym teście jest rower publiczny. Jego największą zaletą jest to, że… nie trzeba go kupować. Poza tym ma większość atutów tradycyjnego jednośladu. Podobnie jest z wadami, choć tu dochodzi kilka kolejnych. Największa z nich to wadliwość egzemplarzy, umieszczonych na stacjach. Bardzo trudno je wypiąć i wpiąć. Problemem jest także rozmieszczenie miejsc, z których możemy wypożyczać rowery. Poza tym większość systemów w Polsce działa sezonowo – na przykład od kwietnia do października. Korzystanie z jednośladu publicznego może być przyczyną frustracji.  

Infrastruktura transportu miejskiego – co znajdziemy w Bydgoszczy 

Poza samym środkiem transportu, na komfort podróżowania po mieście wpływa również w dużym stopniu infrastruktura. W Bydgoszczy zarejestrowano 596 samochodów osobowych na 1000 mieszkańców. W mieście jest też 1290 taksówek. Autobusy MZK i taksówki mogą jeździć po buspasach, których łączna długość to 9 kilometrów. Rowerzyści mają do dyspozycji 101 kilometrów ścieżek. Wszystkie te informacje pochodzą z 2018 roku.

Po Bydgoszczy coraz lepiej jeździ się rowerem, choć w niektórych miejscach brakuje przejazdu przez ulicę. 

W stolicy województwa kujawsko-pomorskiego działa Bydgoski Rower Aglomeracyjny. W jego skład wchodzą 56 stacji i 610 rowerów. System – podobnie jak inne w całej Polsce – przechodzi kryzys, który jest związany z m.in. z koronawirusem. Zapotrzebowanie na rowery publiczne jest coraz mniejsze, ale wiadomo już, że w 2021 nadal będą jeździły po ulicach Bydgoszczy.

Innymi pomysłami na indywidualny transport publiczny są skutery i hulajnogi elektryczne. W Bydgoszczy operatorem w obu przypadkach jest firma blinkee. Skuterów jest 41, hulajnóg – 49, co jest dowodem na dość marginalny udział w rynku.       

Bydgoszcz ma dobrze rozwiniętą komunikację publiczną. Po mieście jeździ 11 linii tramwajowych i 30 autobusów wewnątrzmiejskich. Poza tym jest 6 linii nocnych i 11 międzygminnych. Do końca roku 2020 ma zostać otwarta linia tramwajowa wzdłuż ulicy Kujawskiej, co znacznie skróci czas przejazdu do części dzielnic. Przykład ten pokazuje, że miasto inwestuje w transport publiczny. Bydgoszcz rozwija infrastrukturę, by mieszkańcy mogli się sprawniej przemieszać. Służy temu również rozbudowa ścieżek rowerowych. Z ostatnich danych wynika, że jest ich w mieście 115 kilometrów. Ponad połowę z nich wykonano z nawierzchni bitumicznej, pozostała część to kostka brukowa i drogi utwardzone.  

Carpooling i deskorolki – każdy może znaleźć coś dla siebie 

Jeszcze dwie dekady temu Polacy z dużych miast jeździli do pracy czy szkoły głównie autobusami i samochodami. Dziś nie brakuje innych środków transportu. Poza nieco „oklepanymi” już rowerami są wspomniane hulajnogi, skutery, a nawet deskorolki.  

Ale są też zupełnie nowe trendy, a przynajmniej je teraz nazwano. Wspólne dojazdy do pracy to carpooling. Idea jest bardzo prosta. Jeśli dojeżdżamy do pracy z miejscowości położonej pod miastem, możemy zabrać ze sobą koleżankę z IT, która mieszka po drodze. W ten sposób zamiast jednej osoby w samochodzie jest kilka, co przyczynia się do mniejszej emisji zanieczyszczeń do środowiska.

Jest jeszcze car sharing – pożyczamy samochód podobnie jak np. skuter. Auto trzeba jednak wziąć z oznaczonego miejsca i odstawić także w ograniczonej strefie. Jednak takie systemy funkcjonują tylko w dużych polskich miastach.

Kilometrowe korki, godziny spędzone w samochodzie czy autobusie to codzienność w centrach miast. Nasz test pokazał, że nie jesteśmy na nie skazani. Szczególnie rower może być świetnym środkiem transportu, choć nie da się nim dojechać w smokingu na sylwestrowy bal. Dlatego każdy sam powinien dopasować środek codziennego transportu do swoich indywidualnych potrzeb.