Program
lojalnościowy

4,9/5 Nasza ocena
na Opineo

Punkty odbioru rowerów

Dostawa gratis w 24h

Trenażery rowerowe Oreka – test modeli O5 i O7

Data aktualizacji: 11-01-2022

Oreka jest stosunkowo młodą firmą, która dopiero pracuje nad tym, aby stać się rozpoznawalną marką nie tylko w Polsce, ale w Europie. Od momentu wejścia na rynek z modelem O2 robi wszystko, aby osiągnąć sukces. W 2020 roku wprowadziła do oferty bardzo oryginalny trenażer interaktywny – Oreka O5 – który pod wieloma względami wyprzedza konkurencję. Natomiast pod koniec 2021 roku firma zaprezentowała swój najnowszy produkt, czyli trenażer Oreka O7. 

Złożona Oreka O5 Złożona Oreka O5 - zdjęcie z materiałów reklamowych.

Rynek trenażerów i przeznaczonych do nich akcesoriów wciąż wydaje się daleki od nasycenia. Nowi producenci wyrastają jak grzyby po deszczu, a użytkownicy co sezon mogą przebierać w świeżych modelach przeznaczonych nie tylko do trenowania w domu, ale także szeroko pojętego e-kolarstwa. Większość nowych propozycji to jednak urządzenia powtarzające najpopularniejsze dostępne na rynku rozwiązania. Tylko kilku producentów może sobie pozwolić na opracowywanie nowych technologii. Do tego wąskiego grona na pewno zaliczają się marki, takie jak Wahoo, Elite czy Tacx. A od niedawna także Oreka, która stosuje kilka interesujących rozwiązań, których próżno szukać u innych firm.

Historia firmy

Oreka powstała w 2017 roku i od początku miała na celu wprowadzenie na rynek produktów jeżeli nie przełomowych, to przynamniej nowatorskich. Hiszpańska marka chciała stworzyć trenażery jeszcze lepiej odpowiadające potrzebom trenujących w domu kolarzy. Z jednej strony miały być łatwiejsze w użytkowaniu, a z drugiej zapewniać bardziej realistyczne wrażenia z jazdy.

Już pierwszy model w historii marki – Oreka O2 – spełnia te ambitne założenia. Jest to połączenie bieżni oraz interaktywnego trenażera rolkowego, czyli pierwsza na świecie bieżnia rowerowa. Dzięki technologii ERGODINAMIC SYSTEM urządzenie pozwala użytkownikowi na balansowanie ciałem oraz naturalną płynność ruchów, dlatego wrażenia z treningu są maksymalnie zbliżone do normalnej jazdy.

Oreka O2 jest ciekawym projektem, który ze względu na swoją specyfikę – zajmuje dużo miejsca i działa dosyć głośno – sprawdza się raczej u profesjonalistów, a nie amatorów chcących przeprowadzić trening na przykład w małym mieszkaniu. Dlatego kolejne modele trenażerów od hiszpańskiego producenta wykorzystywały technologię direct drive, czyli bezpośredniego wpinania napędu na koło zamachowe.

Oba modele – O5 i  O7 – są dostępne na Centrum Rowerowym, a ja miałem okazję sprawdzić ich możliwości.

Rozłożony trenażer.Rozłożony trenażer.

Okiem testera. Oreka O5

Zacznę chronologicznie, od Oreki O5, czyli modelu, który zadebiutował rok przed najnowszą O7.

Jest to trenażer typu direct drive, którego budowa zdecydowanie różni się od innych urządzeń konkurencji. Wydaje się, że inżynierowi Oreki zrezygnowali z analizowania rozwiązań konstrukcyjnych stosowanych przez Wahoo czy Elite, a zamiast tego wzięli czystą kartkę i wszystko zaprojektowali od nowa.


Zestaw

W skład zestawu wchodzi prawie wszystko, co potrzebne do jazdy – komplet adapterów do montażu z różnymi osiami (QR, sztywne, boost), a także antena ANT+, która zapewni stabilne połączenie ze Zwiftem.

Użytkownik musi dokupić jedynie kasetę lub przełożyć ją z roweru.

Montaż i kompatybilność

Oreka O5 jest kompatybilna ze wszystkimi rowerami z napędami 11-, 10- i 9-rzędowymi. Wystarczy tylko zastosować odpowiedni reduktor, zgodnie z informacjami zamieszczonymi instrukcji. To dobry trenażer do roweru MTB.

Z zewnątrz

Oreka O5 to trenażer na sterydach. Urządzenie okazuje się zdecydowanie większe od produktów konkurencji. Duża jest już sama obudowa z kołem zamachowym i siłownikami, jednak elementami najbardziej rzucającymi się w oczy, okazują się rozkładane nogi. Każda z nich jest szeroka i ma około półtora metra długości, co zapewnia bardzo stabilną podstawę.

Ponadto większość elementów wykonano ze stali, a tylko obudowę z plastiku, dlatego całość jest dosyć ciężka – ponad 30 kilogramów. Transport po płaskim ułatwiają kółka transportowe, ale wnoszenie sprzętu do bagażnika lub przenoszenie przez schody to już pewne wyzwanie.

Trzeba przyznać, że nóżki, obudowa i koło zamachowe są bardzo solidne i trudno sobie wyobrazić, aby coś mogło się w Orece zepsuć pod względem mechanicznym.

Zaleta: Żadnemu kolarzowi – nawet takiemu wagi ciężkiej – nie uda się podczas jazdy zachwiać trenażerem.

Wada: Urządzenie nie mieści się na standardowej macie. W małym mieszkaniu może być trudno znaleźć przestrzeń do rozstawienia trenażera.

Nowinki

Najciekawsze rozwiązania, które wpływają na sposób trenowania to:

Magnet Fit – Oreka nie wymaga kalibracji mocomierza w żadnej aplikacji. Za każdym razem urządzenie zrobi to automatycznie, ponieważ wykorzystuje opór magnetyczny. Użytkownik może wsiadać i od razu cieszyć się dokładnym pomiarem mocy.

Side to Side Balance – dzięki specjalnej konstrukcji rower może się wychylać na boki aż o 30 stopni w każdą stronę. Zupełnie jakby się naturalnie balansowało podczas jazdy. Trening uaktywnia mięśnie głębokie, które zapewniają moc i zapobiegają kontuzjom pleców.

ERGO-DYNAMICS – charakterystyczne, wyróżniające się różowym kolorem, amortyzatory pozwalają na regulację twardości urządzenia. Rower nie jest wpięty sztywno, ponieważ trenażer pracuje razem z nim. Nie tylko poprawia to komfort jazdy, ale także ogranicza napięcia działające na ramę. Sztywność reguluje się poprzez ciśnienie powietrza w amortyzowanych ramionach. Wystarczy do tego zwykła pompka z wężykiem.

  • 4 bary pozwalają na mocne balansowanie, tak jak podczas podjazdów na zewnątrz.
  • 6 barów usztywnia i stabilizuje rower, pozycja staje się naturalniejsza.

Plugless – wbudowany generator sprawia, że trenażer nie potrzebuje zewnętrznego źródła prądu do działania. Dzięki temu nie ma także żadnej wtyczki ani kabli. Wystarczy kilka lekkich obrotów korby, aby urządzenie się włączyło i dało się wykryć aplikacji.

Interaktywność – łatwo synchronizuje się z urządzeniami elektronicznymi – zegarkami, nawigacjami, telewizorami, laptopami lub tabletami za pomocą ANT+ lub BT. Symuluje podjazdy, automatycznie ustawia opór w trybie treningu ERG, a także z zapewnia pełną kontrolę nad parametrami jazdy.

2000 W, 25% nachylenia – możliwości Oreki O5 wystarczą nie tylko wytrenowanemu amatorowi, ale także zawodowemu kolarzowi. Symulacja ścianek o nachyleniu nawet 25% czy maksymalna moc na poziomie 2000 W to wartości wystarczające nawet do ścigania się w e-kolarstwie. Dlatego model od hiszpańskiego producenta trafił na naszą listę trenażerów polecanych do Zwifta.

Na filmie poprzedni test Oreki O5 z zeszłego roku.

W praktyce

Pierwszym atutem Oreki O5 okazuje się łatwość obsługi. Cały proces od wypakowania urządzenia z kartonu do przejechania pierwszych kilometrów na Zwifcie zajął parę minut. Nie potrzeba do tego żadnych zdolności ani wczytywania się w instrukcję. Wystarczyło rozłożyć nóżki, założyć kasetę i sprawdzić, która przejściówka jest potrzebna do osi QR, a następnie ją założyć. Zgodnie z obietnicami oprogramowanie nie wymagało żadnej wstępnej kalibracji. Od razu udało się przez bluetooth połączyć trenażer z aplikacją Oreka APP w telefonie. Jest to bardzo podstawowy program, dlatego od razu zamieniłem go na Zwifta, który momentalnie wykrył sprzęt i pozwolił się sparować.

Warto docenić fakt, że Orekę O5 można ustawić w dowolnym miejscu, ponieważ nie potrzebuje dostępu do gniazdka. Jednak ze względu na duże gabaryty i prawie 30 kg transport jest raczej kłopotliwy. Teoretycznie można zabrać go na każdy wyjazd lub zawody, jednak niekoniecznie byłoby to przyjemne doświadczenie.

Amortyzatory napompowałem do około 4 barów, co zapewnia bardzo naturalne balansowanie na rowerze, ale bez wrażenia utraty stabilności.

Jak już wspomniałem, nie korzystałem z anteny ANT+, tylko parowałem trenażer z aplikacją Zwift Mobile. Zarówno tryb symulacji, jak i ERG działały prawidłowo. W tym pierwszym urządzenie symuluje podjazdy, a przełożenia zmienia się normalnie w rowerze.

Połączenie możliwości balansowania na boki oraz technologii autowatt powoduje, że przy stromych ściankach nie tylko pracuje całe ciało, ale także wyraźnie odczuwa się konieczność cięższego „przepychania” korby, co zapewnia bardzo fajne wrażenia np. na Alpe Du Zwift, czyli wirtualnej trasie odwzorowującej alpejską drogę na L'Alpe d'Huez.

Co ciekawe, ustawienie amortyzacji nie wpływa na maksymalne możliwości trenażera. Dzięki szerokim i masywnym nóżkom Oreki nawet sprinty powyżej 1000 W nie powodują utraty stabilności.

Dobrze działa także ERG Mode, czyli tryb, który podczas treningu ma automatycznie dostosowywać obciążenie do kadencji tak, aby cały czas realizować wyrażone w watach założenia. System reaguje szybko i nie zacina się, jednak ma tendencje do zawyżania mocy o parę procent, co przy dobrze ustawionych progach może powodować jazdę w wyższej strefie niż założono. Da się to jednak łatwo obejść, poprzez ustawienie w programie FTP niższego o około 5% niż wynik z testu.

Nie mogłem porównywać dokładności Oreki O5 z zewnętrznym pomiarem mocy w pedałach czy korbie, jednak można znaleźć w Internecie testy, które potwierdzają dokładność trenażera. W moim egzemplarzu pojawiały się także niedokładności w mierzonej kadencji, co jednak w żaden sposób nie wpływa na tryb ERG ani symulacyjny.

Dzięki napędowi bezpośredniemu Oreka O5 nie działa głośno. W naszym teście cichych trenażerów osiągnął średni wynik 63,8 decybeli, co należy uznać za dobry wynik. Generuje bez porównania mniej hałasu od modeli rolkowych, jednak odstaje pod tym względem chociażby od produktów Wahoo. Przy jeździe w trybie symulacji z większą mocą (250-300W) słychać nie tylko pracę napędu, ale także buczenie z wnętrza trenażera. Cicho jest natomiast w trybie ERG, przy zastosowaniu małej tarczy z przodu, to najlepszy sposób na jazdę bez przeszkadzania domownikom/sąsiadom.

Oreka o7 trenażerNowy model (O7). Zdjęcie z materiałów reklamowych.

Okiem testera. Wyciąganie wniosków – O7

Orekę O7 można uznać za poprawioną/ulepszoną wersję modelu O5. Hiszpański producent zostawił wszystko, co działało dobrze, poprawił interesujące, ale nieco szwankujące funkcjonalności, a także zmienił elementy, które przeszkadzały użytkownikom.

Co to oznacza w praktyce?

Trzy najważniejsze technologie pozostały bez zmian – Magnet Fit (automatyczna kalibracja), Plugless (wbudowany generator prądu), a także Autowatt (symulowanie twardszej pracy korby na podjazdach).

Oreka O7 jest około 6 kilogramów lżejsza od poprzedniej wersji. Oprócz tego zajmuje zdecydowanie mniej miejsca po rozstawieniu – mieści się na standardowej macie treningowej – a także można ją łatwiej przetransportować. Producent zrezygnował z kółek, a zamiast tego postawił na rączkę do wygodnego przenoszenia trenażera. Wciąż jest to około 23 kilogramów, ale Orekę O7 można komfortowo znieść po schodach czy wstawić do bagażnika. Kompaktowość to ogromna zaleta nowej wersji, teraz urządzenie naprawdę można zabrać ze sobą w podróż.

Sposób montażu pozostał bez zmian. Jednak poprawie uległ także sposób działania. Oto najważniejsze z nich:

  • Poprawiono sposób działania licznika kadencji. Teraz jest on bardzo dokładny.
  • Wyregulowano pracę trybu ERG, dzięki czemu moc jest dokładnie taka, jak w zaplanowanym treningu. Przy 200 watach odchylenia sięgają maksymalnie 1-2 watów, a nie 8-10, jak w poprzedniej wersji.
  • Cichsza praca.
  • Szybsze reagowanie na zmianę obciążeń zarówno w ERG, jak i w symulacji.
  • Zwiększona moc maksymalna z 2000 W do 2500 W.

Podsumowanie

Oreka O5 to ciekawie zaprojektowany model. Ze względu na swoją bardzo nowatorską konstrukcję sprawdzi się przede wszystkim u kolarzy, którzy nie tylko dużo trenują indoor, ale także mają miejsce na rozstawienie sprzętu o dużych gabarytach. Zastosowana w tym trenażerze regulowana amortyzacja może przekonać profesjonalnych sportowców (kolarzy, e-kolarzy, triathlonistów) lub bardzo poważnie podchodzących do treningu amatorów.

Z kolei Oreka O7 pod względem możliwości treningowych w niczym nie ustępuje O5, a jest zdecydowanie mniejsza, lżejsza i tańsza. Moim zdaniem jest to urządzenie dużo lepiej skrojone do potrzeb użytkowników chcących wykorzystać sprzęt to utrzymania (lub zbudowania) formy przez zimę i ścigania się na popularnych platformach e-kolarskich.

Szkoda, że nowy model także nie jest kompatybilny z dwunastorzędowymi napędami.

Autor – pracownik działu marketingu, rekreacyjnie jeździ na rowerze szosowym (Orbea Avant). Trenażery testował od października do końca grudnia.